Witajcie!
Kolejna książka Robina Cook’a, tym razem:
Tytuł: Interwencja
Autor: Robin Cook
Stron: 406
Wydawnictwo: Rebis
„Minęło ponad trzydzieści lat, odkąd Jack Stapleton ukończył studia i stracił kontakt z przyjaciółmi z tamtych czasów: Shawnem Daughtrym i Jamesem O’Rourke. Niezwykłe wydarzenia sprawiają jednak, że ich losy znowu się łączą. Shawn, archeolog na kairskim targu odnajduje starożytny kodeks, a nim ukryty dokument, którego treść może mu przynieść międzynarodową sławę. Idąc tropem znaleziska, wyrusza do Rzymu, by tam szukać ossuarium sprzed dwóch tysięcy lat, którego zawartość zaszokuje nie tylko hierarchię kościelną, ale też miliony wierzących na całym świecie. James O’Rourke, arcybiskup Nowego Jorku, chcąc za wszelką cenę chronić Kościół, zwraca się do Stapletona z prośbą o pomoc w zachowaniu odkrycia w tajemnicy. Jego opublikowanie może pociągnąć za sobą nieobliczalne skutki…”
Zacznę od tego, że biorąc z biblioteki książki Robina Cook’a nie zastanawiałam się zbyt długo, bo bardzo często i bardzo wiele pozytywnych opinii słyszałam o jego twórczości, dlatego do dawna chciałam sięgnąć po którąś z książek tego autora i sprawdzić czy to będą moje klimaty…
I wiecie co.. nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy lubię książki pana Cook’a czy nie.
Do tej pory przeczytałam 2 (których recenzje znajdziecie na blogu) z czego jedna była bardzo fajna, a druga już niezbyt…
Jeśli chodzi o Interwencję… zdecydowanie mnie ROZCZAROWAŁA!
Pierwsza moja (i mojego męża) myśl po przeczytaniu samego opisu to ewidentnie książka w stylu Dana Browna i jest to w dużym stopniu uzasadnione. Niestety mało jest w niej wątków kryminalnych, a dużo dla mnie przynudnawych elementów religijnych.
Cała historia jest OKROPNIE przerysowana i zahacza o fantastykę.. Autor miał na prawdę ogromną wyobraźnię pisząc tą książkę. Fabuła jest tak naciągana, że miałam wrażenie, że powstała, bo autor musiał ją stworzyć „od niechcenia” i chyba nie do końca miał na to pomysł. W pewnym wątku książki jedyne co przychodziło mi na myśl to „co za bzdura”.
Zakończenie jest tak przekombinowane, że odłożyłam tą książkę z uśmiechem na ustach, że wreszcie skończyła się ta męczarnia.
Nie jest to jedna tych książek, które wbijają w fotel i nie można się od niej oderwać. Nic specjalnego ze sobą nie wniosła i generalnie nie poleciłabym jej nikomu…
Przede mną jeszcze jedna książka Cook’s – „Nano” i mam nadzieję, że mnie nie rozczaruje…
Moja ocena:
4/10
Lubicie ksiązki Robin Cook’a? Jakie macie zdanie o jego książkach?
Pozdrawiam
Mole w książkach :]