Witajcie!

 

Dzięki Kochanemu Pawłowi mamy kolejną recenzję :D (Bóg mu w książkach wynagrodzi :D)

 

 

 

Tytuł: Starość aksolotla. Hardware dream

Autor: Jacek Dukaj

Stron: 295

Wydawnictwo: Allegro pod redakcją Michała Cetnarowskiego

253911_starosc-aksolotla_ebk_675

(źródło:http://esensja.stopklatka.pl/esensjopedia/obiekt.html?rodzaj_obiektu=2&idobiektu=12689)

 
 
 
 

„Były to czasy takiego upadku kultury filozoficznej, 
że za poważny argument przeciwko istnieniu duszy uważano fakt, 
iż podczas sekcji zwłok duszy nie znajdowano. 
Z większą słusznością można by twierdzić, że gdyby znaleziono duszę, 
to byłby to argument na rzecz materializmu. „

 
 
 
 

Nikołaj Aleksandrowicz Bierdiajew

 
 
      Pozwólcie mi rozpocząć ten tekst pewną ciekawostką biologiczną dotyczącą tytułu. Aksolotl-larwa płazów ogoniastych z rodzaju Ambystoma to jedno z przedziwnych zwierząt żyjących na świecie. Co jednak sprawia, że stanowi swoistą osobliwość biologiczną? W środowisku naturalnym aksolotl nie posiada funkcjonalnej formy tyroskyny – hormonu produkowanego przez tarczycę. Drobna pomyłka ewolucyjna poskutkowała powstaniem zjawiska neotenii czyli rozmnażania płciowego w stadium larwalnym. Stąd pewien paradoks, ponieważ stary aksolotl to wciąż młoda istota – fizjologicznie stary byt uwięziony jest w ciele nigdy niedojrzewającego dziecka. Dlaczego jednak aksolotl stał się zwierzęciem tytułowym? Postaram się nie odpowiadać jednoznacznie, by czytelnik mógł samodzielnie powiązać tytuł z przedstawionymi wydarzeniami.

 

„All that lives must die, passing through steel to eternity”


Starość aksolotla; Jacek Dukaj

 

 

 

To był kolejny nudny, typowy wręcz dzień. Ludzie wstali, ubrali się i poszli do pracy, gdzie spędzili kolejnych 8 godzin. Czy był produktywny dzień? Czy spędzili go przeglądając internet w poszukiwaniu śmiesznych obrazków i filmików to przestało być ważne. Praktycznie w ciągu niecałej doby, wszystkie kwestie stały się nieważne. Jedzenie stało się zupełnie nie potrzebne, wirusy i bakterie przestały sprawiać jakiekolwiek problemy zdrowotne, pieniądze można wyrzucić przez okno bo straciły wartość. Życiowe zmartwienia odeszły w niepamięć wraz z życiem. Życie biologiczne oparte na białku i kwasach nukleinowych przestało istnieć wraz z nadejściem promieniowania kosmicznego o niezlokalizowanym źródle. Armagedon…Kolejny sztampowy dzień zamienił się w apokalipsę i to apokalipsę, której nikt się nie spodziewał. Prorocy naszych czasów przepowiadali źródło zagłady na Ziemi. Koniec świata miał pochodzić z potęgi atomu zlokalizowanej w amerykańskich lub rosyjskich silosach rakietowych. Tak się jednak nie stało. Promieniowanie przyszło spoza Ziemi i nie było przed nim ratunku.

 
Wróćmy na Ziemię do piwnicy pewnego warszawskiego wieżowca. Znajdujemy się w „biurze” IT gdzie poznajemy Grzesia-sprzętowego złotą rączkę, który wraz z innymi nerdami czekają szczęśliwego końca godzin pracy. Ich trud zakończy się w przeciągu 3 godzin i 45 minut wraz z falą śmierci ślizgająca się po powierzchni planety. Czym byłby jednak geek nie posiadający asa w rękawie na taką okoliczność? No właśnie zupełnie przypadkiem dział IT stał się kiedyś posiadaczem urządzeń do neuroskaningu pozwalających zwiększyć imersyjność wirtualnej rzeczywistości. Na Ziemi właśnie zapanowały idealne warunki do przeprowadzenia testów przenoszenia jaźni do maszyny istne Homo Ex Machina. Wraz z narodzinami nowego gatunku Homo machinus zaczyna się era posthumanizmu.

 

 

„Transumanizm to filozofie, które szukają dróg kontynuacji i przyśpieszenia ewolucji inteligentnego życia poza jego ludzką formę i ograniczenia, poprzez naukę i technologię, przy czym to wszystko kontrolowane jest przez skoncentrowane na trosce o życie pryncypia i wartości”
Max More; 1990

 

 

Życie biologiczne odeszło w zapomnienie, no może nie do końca. Umysły nielicznych śmiałków, którzy wykonali neuroscan, przeniosły się na łącza internetowe by podróżować na nich z prędkością informacji w pozornej nieśmiertelności ograniczonej przez wytrzymałość łączy. Potrzeba posiadania ciała, sprawnego fizycznego ciała, była silniejsza. Takim substytutem powłoki białkowej stały się roboty – mechaniczne zbroje, często sprawniejsze od swoich organicznych odpowiedników. Robotyczne życie geeków w pierwszych latach po katastrofie mijały w spokoj. Robo-ludzie łączyli się w gildie na wzór gier MMO, za wszelką cenę starając się zachowywać resztki człowieczeństwa. Wciąż popularne były wyjścia do barów i wznoszenia toastów za lepsze czasy, miłostki bez fizyczności etc. Jednak z czasem wszystko musiało ulec zmianie, a zmiany nie zawsze przynoszą coś dobrego.

 

 

„War…War Never Changes”


Fallout

 

 

Część postludzi przezwyciężyła chęć posiadania białkowej powłoki lubiąc swoje robożycie, inni w tym Grześ dążą do stworzenia Życia 2.0 modyfikując eksperymenty z zupą pierwotną. Pierwszą formą Życia 2.0 jest właśnie aksolotl, a robot jest jego stwórcą…

 

Tyle fabuły, która moim zdaniem jest ciekawa i warta poznania. Nie czułem zmęczenia zagłębiając się w nią. Przeszkadzał mi modułowy sposób w który opowieść została spisana. Przez modułowy mam na myśli duży rozstrzał czasowy opowiadanej fabuły gdzie każdy rozdział stanowi przeskok o tysiące lat do przodu, a historię minionych lat poznajemy gdzieś w środku kolejnego rozdziału. No i sama fabuła, która jak na Dukaja jest krótka. Bardzo krótka i na tle innych dzieł stanowi wręcz broszurę jednak to również nie jest wada. W dłuższej formie potrzebne byłyby wypełniacze, a te mogłyby nużyć czytelnika.

 

 

Utwór Jacka Dukaja reklamowany był jako książka nowych czasów. Utwór wydany został tylko w postaci elektronicznej w najpopularniejszych formatach e-czyelnictwa tj. „*.MOBI”; „*.ePUB” i „*.PDF”. Z racji braku czytnika ja pokusiłem się o wersję pdf. Możliwe, że był to błąd ponieważ format ten jest najmniej interaktywny. Interaktywność też jest wyrażeniem trochę na wyrost bo kryją się pod nim następujące elementy: przypisy i plany wydruku 3d. W mojej wersji kliknięcie interaktywnego elementu przenosiła mnie do końcowe części publikacji zawierającej przypisy. I to bez możliwości powrotu do miejsca czytania więc po trzecim takim przeskoku zrezygnowałem z tego by nie tracić czasu na ręczny powrót. Drugi interaktywny element czyli druk 3d, jest niestety poza moim zasięgiem i podejrzewam, że podobnie jest z innymi statystycznymi Polakami. Lepszym pomysłem byłoby chyba umieszczenie linków/kodów QR przenoszących nas do animacji przedstawiających powstawanie modelu i ewentualnie zawierającego schemat modelu do druku. Tak dostajemy pusty schemat z którego większość z nas nie ma pożytku. Trochę szkoda, że płacimy za coś czego niestety nie otrzymamy, a jeśli już to za dodatkową opłatą.

 

 

Na plus zaliczyć mogę ilustrację i ekslibrisy zawarte na „stronach” książki. Są widowiskowe i wpływające na wyobraźnię czytelnika. Ilustracje starają się być dopełnieniem opisywanej sceny i spełniają swoją rolę.

 

Długość całego utworu jest również zawyżona. Okoły połowy tekstu stanowią przypisy, które w wersji pdf są jeszcze wielokrotnie powtórzone co dodaje całości „objętości”. Nie wnikam czy jest to zabieg celowy by spełnić pewne standardy wydawnicze czy taki był zamysł autora, ale nie lubię gdy książka kończy mi się w połowie, a resztę stanowią uzupełnienia. Równie dobrze można było pierwszy raz przypis wrzucić w tekst, a następnie do listy przypisów.

 

 

Mam ambiwalentne uczucia względem tego utworu. jednocześnie podobała mi się fabuła, ale zastrzeżenia co do formy, no i nieco ułomna wersja pdf-owa zabierają trochę frajdę z czytania, jednak polecam kontakt z nowym utworem Jacka Dukaja, szczególnie, że cena nie jest zaporowa.

 

 

Pozdrawiam!

Paweł

 

dla molewksiazkach.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.